Uciekałem.
Nie mogłem się zmienić. Remus stracił kontrole i zaraz mnie dopadnie.
Wywróciłem się o wystający korzeń i upadłem czując straszny ból w kostce.
Wiedząc że niedługo umrę ostatni raz spojrzałem w niebo, ale zamiast księżyca
zobaczyłem szarego wilkołaka. Stwór spoglądał na mnie i zamacha się ogromną
łapą.
Obudziłem
się zlany potem, szybko zacząłem szukać obrażeń wywołanych przez wilkołacze
pazury. Po chwili uświadamiając sobie że to był tylko sen wstałem i wolno
zacząłem się ubierać wiedząc że już nie zasnę. Ubrany zszedłem do salonu w
którym nie zastałem nikogo. Wziąłem książkę z półki, która stała w tym
pomieszczeniu i wróciłem do siebie. W pokoju usiadłem na moim czarnym fotelu i
zagłębiłem się w książce uczącej o czarnej magii. Naukę kolejnego zaklęcia
przerwał mi stworek.
- Panicz
wybaczy, ale panicz spóźni się na pociąg- powiedział skrzecząc skrzat.
- Dziękuje
za informacje Stworku, możesz mnie tam teleportować?- spytałem patrząc na
stworzonko.
- Pani
zakazała stworkowi przyności cokolwiek paniczowi
- Stworku
ale ty masz mnie przenieś tylko na dworzec, czyli nic wbrew Wolerburdze.
- Stworek to
zrobi, panicz jest dobry dla stworka
- Dzięki-
mruknąłem i złapałem rączkę od kufra po czym podałem moją dłoń skrzatowi.
Teleportacji towarzyszyło nieprzyjemne uczucie przeciskanie się przez ciasną
rurę, ale po chwili uczucie to przeminęło a ja stałem na dworcu w którym
kłębiło się od czarodziejów
- Możesz już
wracać do domu- odezwałem się do skrzata, który kiwnął głową i z cichym kliknięciem
zniknął. Nie czekając na zaproszenie udałem się do pociągu po drodze
napotykając Lilly Evans.
- Witam
piękną siostrzyczkę- odezwałem się kłaniając się, ale zapomniałem o bólu żeber
i ledwie słyszalnie syknąłem z bólu .
- Chris
tęskniłam - krzyknęła rzucając mi się na szyje i nie zwracając uwagi na tłumek
robiący się wokoło nas.
- Lily bo
mnie udusisz- szepnąłem udając że mdleje przy okazji oddalając się kawałek od
dziewczyny, która uderzyła mnie w ranę.
- Nie rób
tak bo cię przetransportują na odział do Munga na odział dla psychicznie
chorych - mruknęła
- Tęskniła
byś.
- Ani
trochę- odpowiedziała śmiejąc się.
- Taki kit
to mogę ja wciskać a nie ty, więc może miałabyś ochotę przespacerować się z
pewnym przystojniakiem do przedziału prefektów
- Którym-
spytała rozglądając się po peronie
- Siostra ja
tu nadal czekam na odpowiedź
-To ty, a ja
szukałam kogoś przystojnego, no ale niech stracę-powiedziała śmiejąc się
- Uraziłaś
mnie- odpowiedziałem udając smutnego
- No już
przepraszam ty mój przystojny braciszku- powiedziała podając mi swój kufer
- A co ja
tragarz- spytałem się na co odpowiedział mi tylko śmiech dziewczyny.
Ciągnąc za
sobą dwa kufry dogoniłem zielonooką i śmiejąc się razem z nią doszedłem do
przedziału prefektów w którym siedział już spanikowany Jake Millow który w tym roku został mianowany prefektem
naczelnym, dwóch puchonów oraz Remus Lupin .
- Cześć- powiedziałem na co
dostałem odpowiedz w postaci kilku mruknięć
- Remusie pomożesz mi bo nie
wiem czego ta Lily tam nawkładała- oznajmiłem za co dostałem od rudowłosej w
łep na co uśmiechnąłem się.
- Może damy rade- odpowiedział
za co również dostał od zielonookiej w głowę
Po chwili udało nam się włożyć
bagaże na odpowiednie dla nich miejsca i spokojnie usiedliśmy na miejscach obok
Lily. Po około 10 minutach w przedziale byli już wszyscy, więc prefekt naczelny
mógł zacząć swój monolog. Po dwugodzinnej gadce z której pamiętam jedynie jakie
jest hasło do dormitorium ślizgonów uciekłem z przedziału pod pretekstem
sprawdzenia sytuacji w pociągu. Zamyślony przemierzałem kolejne wagony aż w
kogoś uderzyłem . Szybko wybudziłem się z moich przemyśleń i spojrzałem na moją
ofiarę. Była nią piękna gryfonka o
zielonych oczach, czarnych włosach i o nieco zbyt spiczastym nosku.
- Przepraszam- powiedziałem
podając jej dłoń.
- Nic się nie stało, powinnam
bardziej uważać- mruknęła po czym ujęła moją dłoń.
- Tak w
ogóle to jestem Annabell Bein,
ale mów mi Ann a ty?
- Christopher Black, a mów mi
Chris- powiedziałem uśmiechając się.
- Wybacz ale muszę już
iść-pożegnała się i pobiegła do przedziału który przed chwilą mijałem. Stałem
kilka sekund wpatrzony w drzwi za którymi zniknęła dziewczyna, lecz po chwili
oprzytomniałem i wróciłem do patrolowania wagonów choć w głowie miałem ciągle
obraz uroczej dziewczyny. Do przedziału prefektów wróciłem tylko po to aby zmienić
opatrunek oraz przebrać się gdy znajdowaliśmy się już blisko stacji. Kiedy
pociąg się zatrzymał szybko udałem się do wyjścia. Nie czekając na kogokolwiek
usiadłem w pierwszym lepszym powozie i znów zacząłem myśleć o wszystkim co
ostatni się stało. Przez mój umysł przelatywało tysiące myśli, które miały to
samo źródło. Niewiadomo kiedy dojechałem do bram Hogwartu i musiałem już
wychodzić. W drodze do szkoły spotkałem huncwotów.
- Patrzcie, patrzcie kochany
synuś mojej mamusi, przyszły śmierciożerca idzie – krzyknął nie kto inny jak
mój brat.
- Nie zaczynaj znowu- warknąłem,
zaciskając dłoń na rączce różdżki, którą miałem schowaną w płaszczu.
- Drętwota- usłyszałem
wypowiedziane zaklęcie za moimi plecami. Szybko odwróciłem się i niewerbalnie
powiedziałem formułkę zaklęcia tarczy.
- Nawet ślizgoni nie celują w
plecy- powiedziałem spokojnie co wywołało gniew u mojego brata, który zaczął
ciskać we mnie kolejnymi zaklęciami które spokojnie odbijałem. Znudzony tym
przedstawieniem odbiłem kolejne zalecie i rzuciłem na niego zaklęcie odbierające
głos.
- No wreszcie trochę ciszy i
spokoju- powiedziałem i przedzierając się przez tłumek skierowałem się do
szkoły. Po wejściu do Wielkiej Sali usiadłem przy stole Slytherinu i znudzonym
wzrokiem zacząłem patrzeć na stół nauczycielski w którym niezaszła żadna zmiana
co było dziwne gdyż co roku w Hogwarcie nauczał inny nauczyciel obrony przed
czarną magią. Siedziałem nie zwracając uwagi na ceremonie przydziału i tylko
przez przypadek zarejestrowałem, że kilka osób z mojego domu patrzy na mnie
spojrzeniem pełnym podziwu, ale za co, czy kłótnia
z bratem jest powodem do dumy? Od kiedy staliśmy się tacy obcy stosunku do
siebie?. Takie myśli zaprzątały moją głowę i zdziwiony spostrzegłem, że
stoły uginają się od jedzenia. Zdumionym wzrokiem rozejrzałem się po sali i
włożyłem sobie po trochu wszystkiego znajdującego się wokoło mnie. Akurat gdy
skończyłem jeść, potrawy zniknęły i wstał dyrcio. Nie mając najmniejszej ochoty
słuchać wywodów Dumbledora, zająłem się podsłuchiwaniem szepczących
dziewczyn siedzących obok mnie.
- Widziałaś jak
walczył, gryfoni nie mają z nami szans- szepnęła jedna.
- Ale nadal
rozmawia z tą szlamą Evans czy jak jej tam jest- mruknęła druga.
Na wzmiankę
o Lily wezbrała we mnie furia, ale szybko zdążyłem ją opanować, gdyż nie
chciałem aby nikt ucierpiał i zacząłem przysłuchiwać się dalej.
- To nie
problem, niedługo sam zauważy że jest nic nie warta- zaczęła znów przekonywać
pierwsza.
- Nie
myślała bym chodzi za nią jak tresowany piesek tak samo jak Sev
- A ja myślę
że da sobie z nią spokój i to już niedługo- szepnęła po czym wstała. Postąpiłem
tak jak ona i razem z Rose
Stine zacząłem nawoływać pierwszorocznych. Kiedy zebraliśmy już wszystkich
poprowadziliśmy ich prosto do lochów. Gdy doszliśmy do obrazu przedstawiającego
kobietę ta odezwała się
-Hasło
-Czysta krew- powiedziała
dobitnie Rose i weszła do pokoju wspólnego ślizgonów. Pomieszczenie to było
utrzymane w kolorach srebra i zieleni, niemiało okien gdyż znajdowało się w
podziemiach, ale oświetlane przez kominek stawało się w miarę miłym
pomieszczeniem.
- Dziewczęta mają dormitoria po
prawo a chłopcy po lewo- oznajmiła czarnowłosa, przez co dzieciaki rozeszły się
do swoich pokoi.
- Może będzie z ciebie jeszcze
czarodziej- mruknęła dziewczyna i poszła do swojego dormitorium. Czując
zmęczenie również skierowałem się do swojego pokoju w którym był już Snape
- Cześć co
tam znowu czytasz?- spytałem
- Kolejny
raz książkę o eliksirach a co masz coś ciekawego?
- Ja
oczywiście że mam- powiedziałem podając mu książkę którą przeczytałem w
wakacje.
- Skąd to
masz?
- Rodzinka
Black ma dużo ciekawych rzeczy a na pewno w biblioteczce domowej nie brakuje im
ksiąg o czarnej magii- mruknąłem i skierowałem się do łazienki. Po krótkim
prysznicu zdjąłem opatrunek i obejrzałem ranę pozostawioną przez moją mamusie.
Patrząc na cieknącą krew przypomniałem sobie że Severus znał kilka zaklęć
uzdrawiających.
- Sev choć
tu z różdżką na chwile- krzyknąłem.
Po chwili do
łazienki wszedł mój kolega i aż zachłysnął się powietrzem patrząc na moje
żebra.
- Pamiętasz
jakieś zaklęcia uleczające?- spytałem
- Tak- mruknął
wybudzając się z szoku i zaczął mruczeć jakieś formułki zaklęć, których nawet
nie chciało mi się słuchać. Po kilku minutach rana przestała krwawić oraz
boleć.
- Dzięki-
powiedziałem
- Niech
zgadnę znów broniłeś swojego brata przed gniewem matki?- spytał zirytowany.
Nie mówiąc
nic kiwnąłem potakująco głową.
- Nie
rozumiem cie czasem, twój kochany braciszek pomiata tobą, za każdym możliwym
razem ośmiesza cię a ty czy to w domu czy to w szkole bronisz go. Czy ty masz
coś z głową?
- Może tak
może nie jak chcesz to zmów się z Lily aby mnie do Munga wysłać- odpowiedziałem
uśmiechając się i położyłem się spać, a ostatnie co zarejestrowałem to był
śmiech znajdującego się w łazience Severusa.
____________________________
No więc pojawił się rozdział 1 i co za tym idzie proszę choćby o 2 komentarze gdyż chce wiedzieć czy ktoś to wogóle czyta. Do zobaczenia ^^
Widzę, że jestem pierwsza !!!
OdpowiedzUsuńDobrze napisane i nareszcie rozumiem o co chodzi. Na początku myślałam ... zresztą to bez znaczenia. Jest zupełnie inaczej niż myślałam. Podoba mi się pomysł, ale chcę więcej. Rozdział codziennie i będzie git ;P
Wiem, że już prosiłam, ale informuj mnie o notkach na gg. Numer jest u mnie. Byłabym Ci bardzo wdzięczna. I mam nadzieję, że go nie zawiesisz. Bo jeśli tak, to cię znajdę i normalnie UDUSZĘ !!!
Nie przejmuj się małą ilością komentarzy. Ja też na początku nie miałam czytelników. Tylko moja przyjaciółka. Ale jeśli czytasz blogi to zostawiaj swojego linka. Może kogoś zainteresuje. Ja tak robiłam i zebrało się kilku czytelników ;D
Tak czy inaczej czekam na rozdział. Spiesz się !
Pozdrawiam i do napisania :*