poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 1


Uciekałem. Nie mogłem się zmienić. Remus stracił kontrole i zaraz mnie dopadnie. Wywróciłem się o wystający korzeń i upadłem czując straszny ból w kostce. Wiedząc że niedługo umrę ostatni raz spojrzałem w niebo, ale zamiast księżyca zobaczyłem szarego wilkołaka. Stwór spoglądał na mnie i zamacha się ogromną łapą.
Obudziłem się zlany potem, szybko zacząłem szukać obrażeń wywołanych przez wilkołacze pazury. Po chwili uświadamiając sobie że to był tylko sen wstałem i wolno zacząłem się ubierać wiedząc że już nie zasnę. Ubrany zszedłem do salonu w którym nie zastałem nikogo. Wziąłem książkę z półki, która stała w tym pomieszczeniu i wróciłem do siebie. W pokoju usiadłem na moim czarnym fotelu i zagłębiłem się w książce uczącej o czarnej magii. Naukę kolejnego zaklęcia przerwał mi stworek.
- Panicz wybaczy, ale panicz spóźni się na pociąg- powiedział skrzecząc skrzat.
- Dziękuje za informacje Stworku, możesz mnie tam teleportować?- spytałem patrząc na stworzonko.
- Pani zakazała stworkowi przyności cokolwiek paniczowi
- Stworku ale ty masz mnie przenieś tylko na dworzec, czyli nic wbrew Wolerburdze.
- Stworek to zrobi, panicz jest dobry dla stworka
- Dzięki- mruknąłem i złapałem rączkę od kufra po czym podałem moją dłoń skrzatowi. Teleportacji towarzyszyło nieprzyjemne uczucie przeciskanie się przez ciasną rurę, ale po chwili uczucie to przeminęło a ja stałem na dworcu w którym kłębiło się od czarodziejów
- Możesz już wracać do domu- odezwałem się do skrzata, który kiwnął głową i z cichym kliknięciem zniknął. Nie czekając na zaproszenie udałem się do pociągu po drodze napotykając Lilly Evans.
- Witam piękną siostrzyczkę- odezwałem się kłaniając się, ale zapomniałem o bólu żeber i ledwie słyszalnie syknąłem z bólu .
- Chris tęskniłam - krzyknęła rzucając mi się na szyje i nie zwracając uwagi na tłumek robiący się wokoło nas.
- Lily bo mnie udusisz- szepnąłem udając że mdleje przy okazji oddalając się kawałek od dziewczyny, która uderzyła mnie w ranę.
- Nie rób tak bo cię przetransportują na odział do Munga na odział dla psychicznie chorych - mruknęła
- Tęskniła byś.
- Ani trochę- odpowiedziała śmiejąc się.
- Taki kit to mogę ja wciskać a nie ty, więc może miałabyś ochotę przespacerować się z pewnym przystojniakiem do przedziału prefektów
- Którym- spytała rozglądając się po peronie
- Siostra ja tu nadal czekam na odpowiedź
-To ty, a ja szukałam kogoś przystojnego, no ale niech stracę-powiedziała śmiejąc się
- Uraziłaś mnie- odpowiedziałem udając smutnego
- No już przepraszam ty mój przystojny braciszku- powiedziała podając mi swój kufer
- A co ja tragarz- spytałem się na co odpowiedział mi tylko śmiech dziewczyny.
Ciągnąc za sobą dwa kufry dogoniłem zielonooką i śmiejąc się razem z nią doszedłem do przedziału prefektów w którym siedział już spanikowany Jake Millow który w tym roku został mianowany prefektem naczelnym, dwóch puchonów oraz Remus Lupin .
- Cześć- powiedziałem na co dostałem odpowiedz w postaci kilku mruknięć
- Remusie pomożesz mi bo nie wiem czego ta Lily tam nawkładała- oznajmiłem za co dostałem od rudowłosej w łep na co uśmiechnąłem się.
- Może damy rade- odpowiedział za co również dostał od zielonookiej w głowę
Po chwili udało nam się włożyć bagaże na odpowiednie dla nich miejsca i spokojnie usiedliśmy na miejscach obok Lily. Po około 10 minutach w przedziale byli już wszyscy, więc prefekt naczelny mógł zacząć swój monolog. Po dwugodzinnej gadce z której pamiętam jedynie jakie jest hasło do dormitorium ślizgonów uciekłem z przedziału pod pretekstem sprawdzenia sytuacji w pociągu. Zamyślony przemierzałem kolejne wagony aż w kogoś uderzyłem . Szybko wybudziłem się z moich przemyśleń i spojrzałem na moją ofiarę. Była nią piękna gryfonka  o zielonych oczach, czarnych włosach i o nieco zbyt spiczastym nosku.
- Przepraszam- powiedziałem podając jej dłoń.
- Nic się nie stało, powinnam bardziej uważać- mruknęła po czym ujęła moją dłoń.
- Tak w ogóle to jestem Annabell Bein, ale mów mi Ann a ty?
- Christopher Black, a mów mi Chris- powiedziałem  uśmiechając się.
- Wybacz ale muszę już iść-pożegnała się i pobiegła do przedziału który przed chwilą mijałem. Stałem kilka sekund wpatrzony w drzwi za którymi zniknęła dziewczyna, lecz po chwili oprzytomniałem i wróciłem do patrolowania wagonów choć w głowie miałem ciągle obraz uroczej dziewczyny. Do przedziału prefektów wróciłem tylko po to aby zmienić opatrunek oraz przebrać się gdy znajdowaliśmy się już blisko stacji. Kiedy pociąg się zatrzymał szybko udałem się do wyjścia. Nie czekając na kogokolwiek usiadłem w pierwszym lepszym powozie i znów zacząłem myśleć o wszystkim co ostatni się stało. Przez mój umysł przelatywało tysiące myśli, które miały to samo źródło. Niewiadomo kiedy dojechałem do bram Hogwartu i musiałem już wychodzić. W drodze do szkoły spotkałem huncwotów.
- Patrzcie, patrzcie kochany synuś mojej mamusi, przyszły śmierciożerca idzie – krzyknął nie kto inny jak mój brat.
- Nie zaczynaj znowu- warknąłem, zaciskając dłoń na rączce różdżki, którą miałem schowaną w płaszczu.
- Drętwota- usłyszałem wypowiedziane zaklęcie za moimi plecami. Szybko odwróciłem się i niewerbalnie powiedziałem formułkę zaklęcia tarczy.
- Nawet ślizgoni nie celują w plecy- powiedziałem spokojnie co wywołało gniew u mojego brata, który zaczął ciskać we mnie kolejnymi zaklęciami które spokojnie odbijałem. Znudzony tym przedstawieniem odbiłem kolejne zalecie i rzuciłem na niego zaklęcie odbierające głos.
- No wreszcie trochę ciszy i spokoju- powiedziałem i przedzierając się przez tłumek skierowałem się do szkoły. Po wejściu do Wielkiej Sali usiadłem przy stole Slytherinu i znudzonym wzrokiem zacząłem patrzeć na stół nauczycielski w którym niezaszła żadna zmiana co było dziwne gdyż co roku w Hogwarcie nauczał inny nauczyciel obrony przed czarną magią. Siedziałem nie zwracając uwagi na ceremonie przydziału i tylko przez przypadek zarejestrowałem, że kilka osób z mojego domu patrzy na mnie spojrzeniem pełnym podziwu, ale za co, czy kłótnia z bratem jest powodem do dumy? Od kiedy staliśmy się tacy obcy stosunku do siebie?. Takie myśli zaprzątały moją głowę i zdziwiony spostrzegłem, że stoły uginają się od jedzenia. Zdumionym wzrokiem rozejrzałem się po sali i włożyłem sobie po trochu wszystkiego znajdującego się wokoło mnie. Akurat gdy skończyłem jeść, potrawy zniknęły i wstał dyrcio. Nie mając najmniejszej ochoty słuchać wywodów Dumbledora, zająłem się podsłuchiwaniem szepczących dziewczyn siedzących obok mnie.
- Widziałaś jak walczył, gryfoni nie mają z nami szans- szepnęła jedna.
- Ale nadal rozmawia z tą szlamą Evans czy jak jej tam jest- mruknęła druga.
Na wzmiankę o Lily wezbrała we mnie furia, ale szybko zdążyłem ją opanować, gdyż nie chciałem aby nikt ucierpiał i zacząłem przysłuchiwać się dalej.
- To nie problem, niedługo sam zauważy że jest nic nie warta- zaczęła znów przekonywać pierwsza.
- Nie myślała bym chodzi za nią jak tresowany piesek tak samo jak Sev
- A ja myślę że da sobie z nią spokój i to już niedługo- szepnęła po czym wstała. Postąpiłem tak jak ona i razem z Rose Stine zacząłem nawoływać pierwszorocznych. Kiedy zebraliśmy już wszystkich poprowadziliśmy ich prosto do lochów. Gdy doszliśmy do obrazu przedstawiającego kobietę ta odezwała się
-Hasło
-Czysta krew- powiedziała dobitnie Rose i weszła do pokoju wspólnego ślizgonów. Pomieszczenie to było utrzymane w kolorach srebra i zieleni, niemiało okien gdyż znajdowało się w podziemiach, ale oświetlane przez kominek stawało się w miarę miłym pomieszczeniem.
- Dziewczęta mają dormitoria po prawo a chłopcy po lewo- oznajmiła czarnowłosa, przez co dzieciaki rozeszły się do swoich pokoi.
- Może będzie z ciebie jeszcze czarodziej- mruknęła dziewczyna i poszła do swojego dormitorium. Czując zmęczenie również skierowałem się do swojego pokoju w  którym był już Snape
- Cześć co tam znowu czytasz?- spytałem
- Kolejny raz książkę o eliksirach a co masz coś ciekawego?
- Ja oczywiście że mam- powiedziałem podając mu książkę którą przeczytałem w wakacje.
- Skąd to masz?
- Rodzinka Black ma dużo ciekawych rzeczy a na pewno w biblioteczce domowej nie brakuje im ksiąg o czarnej magii- mruknąłem i skierowałem się do łazienki. Po krótkim prysznicu zdjąłem opatrunek i obejrzałem ranę pozostawioną przez moją mamusie. Patrząc na cieknącą krew przypomniałem sobie że Severus znał kilka zaklęć uzdrawiających.
- Sev choć tu z różdżką na chwile- krzyknąłem.
Po chwili do łazienki wszedł mój kolega i aż zachłysnął się powietrzem patrząc na moje żebra.
- Pamiętasz jakieś zaklęcia uleczające?- spytałem
- Tak- mruknął wybudzając się z szoku i zaczął mruczeć jakieś formułki zaklęć, których nawet nie chciało mi się słuchać. Po kilku minutach rana przestała krwawić oraz boleć.
- Dzięki- powiedziałem
- Niech zgadnę znów broniłeś swojego brata przed gniewem matki?- spytał zirytowany.
Nie mówiąc nic kiwnąłem potakująco głową.
- Nie rozumiem cie czasem, twój kochany braciszek pomiata tobą, za każdym możliwym razem ośmiesza cię a ty czy to w domu czy to w szkole bronisz go. Czy ty masz coś z głową?
- Może tak może nie jak chcesz to zmów się z Lily aby mnie do Munga wysłać- odpowiedziałem uśmiechając się i położyłem się spać, a ostatnie co zarejestrowałem to był śmiech znajdującego się w łazience Severusa.
____________________________
No więc pojawił się rozdział 1 i co za tym idzie proszę choćby o 2 komentarze gdyż chce wiedzieć czy ktoś to wogóle czyta. Do zobaczenia ^^

1 komentarz:

  1. Widzę, że jestem pierwsza !!!
    Dobrze napisane i nareszcie rozumiem o co chodzi. Na początku myślałam ... zresztą to bez znaczenia. Jest zupełnie inaczej niż myślałam. Podoba mi się pomysł, ale chcę więcej. Rozdział codziennie i będzie git ;P
    Wiem, że już prosiłam, ale informuj mnie o notkach na gg. Numer jest u mnie. Byłabym Ci bardzo wdzięczna. I mam nadzieję, że go nie zawiesisz. Bo jeśli tak, to cię znajdę i normalnie UDUSZĘ !!!
    Nie przejmuj się małą ilością komentarzy. Ja też na początku nie miałam czytelników. Tylko moja przyjaciółka. Ale jeśli czytasz blogi to zostawiaj swojego linka. Może kogoś zainteresuje. Ja tak robiłam i zebrało się kilku czytelników ;D
    Tak czy inaczej czekam na rozdział. Spiesz się !
    Pozdrawiam i do napisania :*

    OdpowiedzUsuń